Do kolejnego Śmiergustu pozostało:
slide_1 slide_2 slide_3 slide_4 slide_6 slide_7 slide_8 slide_9 slide_10 slide_11 slide_12

Śmigus Dyngus w Wilamowicach - tradycja

Lany poniedziałek w Wilamowicach czyli Śmiergust w Wilamowicach - tradycja

W drugi dzień Świąt Wielkanocnych podstawowym obrzędem było składanie życzeń i polewanie wodą, czyli śmigus dyngus – stąd też sama nazwa święta - Lany Poniedziałek. Słowo śmigus oznaczało niegdyś smaganie rózgą, gałązką lub palmą. Dyngus – jest słowem pochodzenia niemieckiego i oznacza okup, wykup, co zączyłoby się z dawnym zwyczajem wykupywania się przed oblaniem wodą czy wrzuceniem do niej. Najchętniej polewano młode dziewczęta „na wydaniu”. Najpierw oblewano je wodą, a potem żartobliwie suszono, uderzając wierzbowymi witkami, które miały dawać zdrowie i pobudzać witalność, z czasem te dwa zwyczaje połączono w jeden.

Jest to bez wątpienia echo przedchrześcijańskich zabiegów magicznych, które wykonywano na progu wiosny, a celem ich miało być pobudzenie do życia, płodności, także wiara w magiczną, oczyszczającą moc wody. W obrzędowości ludowej posiłkowanie się wodą miało wymowę symboliczną. Przypisywano mu siłę sprawczą, dlatego polanie kogoś wodą mogło być nawet traktowane jako dar wymagający zwyczajowej formy rewanżu. W niektórych okolicach (Istebna) śmiguśnicy po polaniu wodą domagali się zapłaty. Popularne były przyśpiewki, których tekst zamieszczam poniżej.

"Przyszli my tu po śmierguście, jyny nas tu nie opuście. Kope wajec a font szpyrki nagotujcie. Ni mocie tu ospałego, leniwego, przychliśmy go oczyrstwić wodziczką woniącą, ze źródła cieknącą."

W tradycji chrześcijańskiej tłumaczy się to w ten sposób, że na Święto Zmartwychwstania pierwsi chrześcijanie rozpędzali pogan polewając ich wodą. Woda życia również wypłynęła z boku Chrystusa w Wielki Piątek, choć dopiero w Wielkanoc ujawniła swoją moc oczyszczenia i odrodzenia.

Śmiergust jako zwyczaj nie występował tylko na terenie Wilamowic, jak często tutejsi mieszkańcy współcześnie sądzą. Zależnie od regionu zwyczaj ten zwany był śmiegustem (Beskid Sądecki), śmigurztem (Podhale, Orawa), śmiergustem (Beskid Śląski), czy śmigorzem (Beskid Żywiecki). Pierwsze wzmianki na ten temat na ziemiach polskich pochodzą już z XV wieku.

Wyróżniającym jest fakt, że tradycja ta zwana w Wilamowicach śmiergustem przetrwała do chwili obecnej i jest kultywowana z ogromnym entuzjazmem. Zwyczaj ten jest oczekiwany przez cały rok zarówno przez kawalerów, jak i panny. Jest to okazja do odwiedzenia domów wielu panien, a często staje się początkiem znajomości. Niegdyś na rynku spotykali się przebierańcy, którzy pełnili określoną rolę lub funkcję. Młodzi mężczyźni przebierali się za różne postacie, był wśród nich: lekarz, kominiarz, policjant, kobieta czy wypchany słomą miś. Z upływem czasu strój przebierańców ujednolicił się i zachował w swojej podstawowej formie.

W Wilamowicach stroje śmierguśnickie, będące swego rodzaju osobliwością, zakładano również w trzeci dzień wesela (tyle trwało wesele u bogatszych mieszkańców). „[…] Drużbowie i drużki, a także inni uczestnicy wesela, głównie młodzi, przebierali się tego ostatniego dnia - mężczyźni za kobiety, kobiety za mężczyzn, drużbowie za parę młodą itd., malowali się „nie do poznania” i jeździli po śmierguście przystrojonymi wozami, przeważnie z muzyką, zapraszać na poprawiny. Zbierali do koszyków wódkę, czasem porwali gdzieś kurę i przywieźli młodym „na dorobek”[…].” 2 Śmierguśnicy na weselach pojawiali się jeszcze około 1970 r., potem zwyczaj ten stopniowo zaczął zanikać. Chcąc chodzić po śmierguście w okresie Wielkanocy, przebierańcy musieli przygotować się już znacznie wcześniej. Obecnie również na tę okoliczność kawalerowie przygotowują papierowe maski, pomalowane na różne kolory, kapelusze ubrane kwiatami z bibuły zwieńczone wstążkami, natomiast sam ubiór (spodnie i bluzę uszytą z kawałków kolorowych tkanin obszytych frędzlami) przygotowują przeważnie mamy lub babcie. Chodzenie po śmierguście było przywilejem tzw. „kawalerki”, chłopaków, którzy zbierają się w niedzielę wieczorem w umówionym domu po to, aby już z grupą kolegów wyruszyć do domów dziewcząt „na wydaniu”. Wraz z muzyką i śpiewem oraz ogromnym hałasem wydobywającym się z gwizdków, często podręcznej syreny strażackiej, odgłosów puszek na sznurkach, łańcuchów, które ciągną za sobą, śmierguśnicy odwiedzają kolejne domy dziewcząt. Wszystkie muszą być obowiązkowo polane wodą, po czym następuje wspólna zabawa przy poczęstunku. Dziewczęta oczekują na śmierguśników, gdyż ich wizyta w domu to synonim ich powodzenia i atrakcyjności wśród chłopaków. Po całonocnej zabawie z niedzieli na poniedziałek, punktem kulminacyjnym jest zabawa w centrum Wilamowic. Śmierguśnicy zbierają się na rynku i przy kościele. Polewają panny udające się na mszę świętą, czyniąc to w miarę delikatnie, natomiast po wyjściu z kościoła nie mają dziewczęta już żadnej ulgi. Często wrzucane są do wanien, które na tę okoliczność śmierguśnicy przyciągają z hałasem. Przynoszą ponadto różne dziwne pojazdy, skonstruowane na to święto. Zabawa odbywa się również z przejeżdżającymi samochodami, którym śmierguśnicy koniecznie chcą umyć szyby, a jeśli kierowca nie zamknie drzwi od wewnątrz, to również bywa polany wodą. Zabawa przenosi się z oblewania dziewcząt na wszystkich mieszkańców. Wszyscy chętnie polewają się wodą i jest bardzo wesoło. Wśród pisków, krzyków, śmiechu i szamotaniny „Lany Poniedziałek” nikomu nie może ujść na sucho.

dr Jolanta Danek

śmigus dyngus, śmiergust wilamowice, lany poniedziałek w wilamowicach, dyngus wilamowski, śmigus dyngus w wilamowicach